Jest w naszym Zwierzyńcu grupa zwierząt, o których piszę rzadziej niż o pozostałych . Korzystając z bardzo wietrznej i deszczowej aury, chce przybliżyć Wam krótka historię naszego stadka, z której dowiecie się dlaczego akurat kozy?
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, jaką niewątpliwie jest Zakopane, ojciec miał trzy córki i jedną dużą działkę. Chcąc obdarować wszystkie trzy podzielił działkę na cztery mniejsze tak, aby na każdej z nich powstało choć trochę równego terenu. W Zakopanem jedynymi prostymi działkami są te położone przy Równi Krupowej, więc należało zeskarpować to co było i tak powstały nasze brzyzki, które przynajmniej raz w roku należało wykosić i zebrać te paście. Po latach koszenia najmłodsza z córek wymyśliła, że lepiej kozom wody zanieść niźli te brzyzki kosić i grabić zjeżdżając nieraz, nie dwa na życi. I tak przyjechały do nas Frania i Józia. Widząc ogrom nieużytku do przejedzenia, średnia siostra stwierdziła, że dwie małe kózki nie podołają i do stada dołączyła Jaga i Karpatka. Dwie z nich są z nami do dzisiaj . Przy wizycie u naszych koników, nasz znamienity lekarz weterynarii zobaczył kozy i wykrzyknął przerażony „Po cóż wam te kozy?! To nie lepiej już owce?” Otóż nie! Bo owce trzeba strzyc. I tak oto moi mili z czterech kóz zrobiło się dziesięć i czekamy z niecierpliwością na nadchodzące wykoty. A to do czego zdolne są te diabelskie kreatury to materiał na kolejną historię